wtorek, 21 kwietnia 2015

#2 Fancy.

Najpierw najważniejsze: jestem najbardziej autentyczna. 
Rzuć to i niech cały świat to poczuje. 
I wciąż jestem w tym morderczym biznesie. 
Mogę cię obezwładnić jakbym udzielała ci lekcji fizyki. 
Powinieneś pragnąć takiej złej suki jak ja. 
Upuść to i podnieś, właśnie tak. 
Kieliszek Ace*, kieliszek Goose*, kieliszek whiskey. 
Wysokie obcasy, zegarek warty pół miliona dolarów na moim nadgarstku. 
Pijemy alkohol z gwinta, lepiej tego nie rób.
Impreza na dachu jak w '88.
Dawaj refren, gdzie są basy?
Szampan się leje, musisz go spróbować. 

~

Florence
  Leżąc na nogach Niall'a robiłam się wyjątkowo śpiąca. Głośno ziewnęłam i oparłam głowę o jego umięśnione ramię. Film lecący aktualnie w telewizji był nudny, a późna godzina zaczęła dawać mi się we znaki.
- Kiedy przyjdzie Harry? - zapytał półgłosem z przymrużonymi oczami Louis, rozglądając się po naszej czwórce. Poznałam One Direction pewnego dnia, gdy przypadkiem wylałam gorącą kawę na koszulkę Zayn'a. Czasami nadal nie potrafię uwierzyć, że jestem z nimi w trasie po Europie.
- Miał być już dawno. Pewnie bzyka teraz jakąś dziewczynę - ostatnie słowa Niall wyszeptał mi do ucha. Zaśmiałam się pod nosem,  nie dowierzając wypowiedzianym przez blondyna słowom.
- Serio, martwię się - dodał Liam marszcząc brwi. Styles wyszedł z domu już kilka godzin temu, a mimo to, nadal nie powrócił. Duh, to było oczywiste, że puszczenie go samego do sklepu nie należało do najlepszych decyzji. Pomimo tego, że naprawdę się nie lubimy, życie bez niego byłoby nudne. Nasze ciągłe kłótnie wprowadzają trochę rozrywki do naszego życia. 
- Jestem! I mam mały prezent - wszyscy zdziwieni nagłym pojawieniem się Harry'ego udali się do przedpokoju. Szatyn stał w holu na rękach trzymając drobną szatynkę. Była wychudzona, blada, a na jej ciele widniały liczne siniaki.
- Powinieneś zabrać ją do pokoju gościnnego - kiwnęłam głową w stronę schodów przybierając poważny wyraz twarzy. Poszłam do góry wprost do swojego pokoju, gdzie naszykowałam czarne legginsy i luźną bordową bluzkę z napisem #YOLO. Wyciągnęłam również kilka czystych ręczników z półki i wszystko zaniosłam do łazienki. Zeszłam na dół i dołączyłam się do pozostałych w kuchni. Ukradłam kubek z ręki Horan'a i upiłam łyk gorącej herbaty, a idealny smak granatu i mango sprawił, że poczułam się o niebo lepiej.
- Znalazłem ją na torach. Jeszcze kilka chwil i.. - westchnął Hazz. Nikt nie dopytywał się dlaczego on o dwudziestej znajdował się w lesie, ponieważ w jego wypadku wszystko było normalne.  
- Fleur, co jest? - Lou opiekuńczo objął mnie ramieniem. Wzruszyłam bezradnie ramionami wyginając usta w podkówkę.
- Myślę, że kojarzę tą dziewczynę - mruknęłam, starając sobie cokolwiek przypomnieć.
- Jesteśmy w Hiszpanii, tutaj są osoby, które znają nas, a nie my ich - zaśmiał się Harry. Przyznałam mu rację lekkim kiwnięciem głowy. Pewnie znowu sobie coś uroiłam.
- W każdym bądź razie idę do niej - poszłam w kierunku pokoju gościnnego, w którym znajdowała się owa szatynka. Miejmy nadzieję, że jej postać długo tu nie zagości. Cóż to ja tutaj jestem w środku uwagi, a nikt nie ma prawa zajmować mojego miejsca.
- Jak się czujesz? - zapytałam od niechcenia. Zawsze przed chłopakami starałam się udawać miłą, uroczą dziewczynę, ale w rzeczywistości jest zupełnie inaczej. 
- Już lepiej - szepnęła nieśmiało. Mimo tego, iż jest mi niej cholernie żal to i tak nie zmienię co niej stosunku.
- W łazience wszystko znajdziesz. Później zejdź na dół na kolację - powiedziałam szorstko i odwróciłam się na pięcie, w stronę drzwi. Z triumfalnym uśmiechem zeszłam na dół i dosiadłam się do chłopców w salonie.
- I co z nią? - zapytał zatroskany Zayn. Przewróciłam niewidoczne oczami, schylając głowę. Och co jest nie tak? Czasami opiekuńcza strona Styles'a mocno mnie wkurwia. Nikt mu nie kazał przynosić żadnej bezdomnej do domu.
- Wszystko dobrze. Jest lekko pokiereszowana, ale to nic wielkiego - usiadłam na sofie kładąc stopy na nogi Niall'a. Och, tak jesteśmy ze sobą wyjątkowo blisko. Czułe słówka i słodkie pocałunki ciągle były kierowane w nasze strony, ale moje serce i tak należy do kogoś innego. James McVey, tak brzmiało imię mojego wybranka. Gdyby tylko on wiedział o moim istnieniu, ale hej! Każdy ma prawo do marzeń. 
- Ej, mąka. Jak nazywa się ta dziewczyna? - zapytał Horan, a ja z całych sił uderzyłam go w ramię. Blondyn wydał z siebie jęk niezadowolenia, a ja zachichotałam pod nosem.
- Mówiłam ci, nie mów do mnie mąka. Jeszcze jeden raz to urwę ci jaja i wsadzę tak głęboko do dupy, że się nimi udławisz - warknęłam, a blondyn uniósł ręce w geście obronnym.
- Jesteś agresywna - stwierdził Louis. Pokiwałam twierdząco głową i uśmiechnęłam się. 
- No co zrobisz? Nic nie zrobisz - wzruszyłam ramionami. Wszyscy bezradnie westchnęli dając mi do zrozumienia, że te hasło już zrobiło się nudne. I tak będę je ciągle powtarzać, żeby ich wkurzyć. Życie nie jest takie łatwe.

~
* Ace of spades - Szampan, charakteryzujący się złotą butelką.
*Grey Goose - Droga, francuska wódka. 
Hej!
Rozdział jest 2 / 10, ale to wy jesteście tutaj od oceniania. 
2 komentarze - next. 
Fleur ♥

2 komentarze:


  1. Czemu ona jest taka? Wredna..? To nie jest fajne! Ugh. Nie lubię takich ludzi. Ona się z nimi trzyma tylko dla sławy, skoro nawet sobą nie jest przy nich? Może i za wcześnie ją osądzam, ale to jest żałosne, eh.
    Całość bardzo fajna. Sprawia, że chcę więcej.
    Wybaczcie, że tak krótko.
    Pozdrawiam, karmeeleq.

    OdpowiedzUsuń
  2. Myslałam , że jakaś większa akcja się rozawinie , ale jak na 2 rozdział jest dobrze ;) Justine

    OdpowiedzUsuń