piątek, 29 maja 2015

#9 Lullaby.

"Znam to uczucie
Gdy znajdujesz się na krawędzi
I nic cię nie powstrymuje
Przed dźgnięciem wyszczerbionym ostrzem
W jakiś Mówię ci, że
Nigdy nie jest aż tak źle
Posłuchaj kogoś, kto był tam, gdzie ty
Leżysz na ziemi
Niepewny
Czy dasz radę to znieść
Więc spróbuj jeszcze raz, z kołysanką
Pogłośnij ją w radiu
Jeśli mnie słyszysz, chcę, żebyś wiedział
Że nie jesteś sam
I nawet nie zdajesz sobie sprawy, że boję się jak diabli
Bo nie odbierasz telefonu
Więc po prostu zamknij oczy
Kochanie, nadchodzi kołysanka
Twoja własna kołysanka..."
                            
                 Harry                 
         
Minęło już tyle czasu, a ona nadal leży w tej pieprzonej śpiączce. Mam nadzieję, że niedługo się obudzi i będę mógł zapytać czy nie chciałaby zostać u nas na dłużej. Lekarz powiedział mi, że ktoś ją bardzo skrzywdził, a nie jestem aż takim sukinsynem by zostawić ją na pastwę losu. Na razie nie wiem czy ma ona jakąś rodzinę, przyjaciół, właściwie to nic o niej nie wiem. Ale siedzę przy jej łóżku całymi dniami jak jakiś pieprzony idiota i jeszcze ani razu nie pomyślałem o seksie. Robię postępy nie ma co. Patrząc na to logicznie to można powiedzieć, że się zakochałem, ale to nieprawda, bo po pierwsze nie ma czegoś takiego jak miłość, a nawet jeśli to ja, Harry Styles się nie zakochuję. Chodzi o to, że mam jeszcze  resztki sumienia, które karzą mi tu siedzieć.  Nie pozwolę jej na śmierć. Nie wiem czy można to nazwać syndromem "super bohatera" czy jakoś tak, ale chciałbym jej pomóc. Siedząc przy jej łóżku bardzo się z nią związałem, pomijając fakt, iż ona leży bez ruchu i nawet się nie odzywa. Jakaś siła wyższa mnie do niej przyciąga natomiast ta druga każe mi iść do najbliższego burdelu i się wyżyć. Szczerze nie chciałem już o niczym myśleć więc zwróciłem wzrok na śpiącą Dianę. Wyglądała tak bardzo bezbronnie. Wszyscy zawzięcie czekają aż nasza Śpiąca Królewna się obudzi. Nawet pomimo tego, że zupełnie jej nie znają. Nigdy nie poślałbym, że moim bogaci, sławni i egoistyczni znajomi mają serce. Pozwoliłem sobie ułożyć jej głowę na swojej piersi i delikatnie przytulić żeby jeszcze bardziej nie pogorszyć jej stanu. Leżeliśmy wystarczająco długo bym mógł odpłynąć.
                              
Diana

Po mojej głowie krążyła tylko jedna myśl "jak cholernie boli". Starałam się przez całe życie ignorować ból, ale tym razem był on zbyt silny. Nie potrafiłam nad sobą panować więc z bólu zaczęłam się skręcać. Nagle usłyszałam jakieś głosy nad sobą. Dwie dłonie energicznie zaczęły napierać na moją klatkę piersiową.  Czyżby ktoś mnie reanimował?
- Pani Diano! - ktoś krzyknął. Lekarz?
- Co z nią? - rozpoznałam głos chłopaka, którego znałam tak krótko, ale z drugiej strony był mi tak bliski. Nagle zaczęłam sobie wszystko przypominać. Harry, który uratował mnie przed ojcem chcącym tylko i wyłącznie mojej śmierci, był przy mnie cały czas. Wiedziałam też już, że aktualnie przebywam w szpitalu przez mój upadek. Przypomniały mi się wszystkie monologi prowadzone przez chłopaka w lokach, który był przy mnie i pewnie nawet o tym nie wiedząc sprawiał, że zaczęłam się do niego przywiązywać. Patrząc na to z perspektywy osoby leżącej w śpiączce i będącej na pograniczu śmierci Harry uratował mi życie. Ale patrząc na to z mojej perspektywy chłopak wszystko zniszczył. Mogłam już dawno nie żyć, zapomnieć o bólu. Byłam zmęczona życiem w ciągłym przerażeniu. Nie byłam pewna czy poradzę sobie z kolejnymi takimi przeżyciami. 
- Czy ktoś może mi w końcu powiedzieć co się dzieje z moją narzeczoną?! - przesłyszałam się czy coś mnie ominęło.
- Proszę się uspokoić. Życiu pani Wildsoul już nic nie zagraża - powiedział najprawdopodobniej mój lekarz prowadzący.
- No prawie... - powiedział Harry. No tak właściwie to nigdy nie będę w stu procentach pewna, że nie zagraża mi żadne niebezpieczeństwo.
- Proszę? - zapytał lekarz.
- Nie nic. Chciałem powiedzieć, że się nią zaopiekuję.
-Tak teraz to będzie bardzo potrzebne - powiedział i wyszedł. Otwarłam oczy i ujrzałam zmartwioną twarz chłopaka z bujnymi lokami. 
- Diana, jak się czujesz? - zapytał uśmiechając się do niego.
- Bywało lepiej - powiedział i przytulił mnie. Nasz błogi spokój przerwała dziewczyna z rudymi włosami. Z jej szybkiego monologu zdąrzyłam wyłapać tylko zdanie "Witaj w rodzinie, jesteśmy siostrami". Nie ukrywam, że mnie to zdziwiło. Z drugiej strony pozytywnie mnie zaskoczyła, bo jej zachowanie diametralnie się zmieniło od czasu gdy ostatni raz ją widziałam. Wydaje mi się, że jest ona ode mnie starsza, więc nie rozumiem dlaczego nic o niej nie wiem. 
- Jesteś głodna? - zapytał Harry. 
- Nie, dziękuję, mój dostęp do jedzenia się nie kończy - powiedziałam spoglądając na kroplówkę, do której byłam podpięta. - Mam pytanie. 
- Proszę, pytaj o co chcesz. 
- Ta dziewczyna, wiesz z tymi rudymi włosami, myślisz, że może mówić rację? 
- Myślę, że tak. Gdy jeszcze jakoś się nawzajem trawiliśmy ona opowiedziała mi o wszystkim. Mówiła, że miała młodszą siostrę dla, której jej matka ją zostawiła i wyjechała. Po kilku latach niespodziewanie powróciła prosząc o wybaczenie. Mówiła, że miała bardzo ważną sprawę do załatwienia i obiecała, że już nigdy nic takiego się nie wydarzy. Florence, bo tak ma na imię twoja prawdopodobnie nowa siostra postanowiła jej zaufać,  zapomnieć o zmarnowanym dzieciństwie i żyć jak gdyby nigdy nic. Jej szczęście zbyt długo nie trwało, bo jej matka...
- Nasza - powiedziałam.
- Hym? - nie wiedział o co mi chodzi.
- Nasza matka.
- No właśnie wasza matka ponownie zaszła w ciążę, było to mniej więcej gdy Fleur miała szesnaście lat.
- A właściwie to ile ma teraz? - zapytałam.
- Dwadzieścia.Wracając, niestety, ale najwidoczniej nie była ona gotowa aby zostać "mamusią" po raz czwarty, więc po prostu usunęła ciążę. 
- Chwilę. Po raz czwarty? - zapytałam zupełnie nie wiedząc o co chodzi. 
- No tak, dziwne, że to ja muszę ci o tym mówić, ale masz jeszcze brata. 
- Naprawdę! Jak ma na imię, ile ma lat i gdzie on tak właściwie się znajduje? - zasypałam go lawiną pytań. Zawsze chciałam mieć rodzeństwo dlatego ciężko jest mi uwierzyć, że teraz ni stąd ni zowąd mam go aż dwójkę. 
- Spokojnie wszystkiego się dowiesz, w swoim czasie. Narazie informacja, że ma on na imię Josh i ma dwadzieścia trzy lata powinna wystarczyć. Tak więc Florence po usunięciu dziecka bardzo pokłóciła się z matką i postanowiła wyjechać. 
- Z moich obliczeń wynika iż nasza rodzicielka nie powinna już żyć. 
- Nie ona nadal żyje i mieszka w Londynie.
- W takim razie okłamywano mnie całe życie. Ojciec powiedział mi, że mama umarła, a okazało się, że ona po prostu nas zostawiła i wyjechała.
Nie potrafię w to uwierzyć. Czy ty aby napewno sobie ze mnie nie żartujesz? 
- Oczywiście, że nie. Sam też ledwo w to wierzę. Nigdy wcześniej nie pomyślałbym, że coś takiego może się wydarzyć. To tak nieprawdopodobne, że mam wrażenie, że obydwoje jesteśmy w jakiejś przeklętej ukrytej kamerze, ale fakty się ze sobą łączą co oznacza, że zupełnie przypadkiem odnalazłaś rodzinę.
- Właściwie to ja miałam rodzinę - powiedziałam smutno - A to jaka ona była to już inna sprawa.
- Byłaś krywdzona? - zapytał będąc w szoku.
- Nie chcę o tym mówić. To tylko moje popieprzone życie, nic ciekawego. Nie wiem w ogóle dlaczego się tak o mnie troszczysz. Jeżeli liczysz na jakiś rewanż, to wybacz, ale nie mam pieniędzy, dziwką nie jestem, a raczej spod pędzącego pociągu cię nie uratuję - powiedziałam, taka była prawda. Wiedziałam, że to wszystko co robi jest tylko po to aby zaspokoić swoje potrzeby. Byłam pewna, że taki mężczyzna jak on nie robi niczego z dobrego serca.
- To naprawdę cholernie miło, że tak pomyślałaś - powiedział i wyszedł. Leżałam tak kilka minut sama gapiąc się na krajobraz za oknem. Nagle do pokoju weszła dziewczyna, która prawdopodobnie jest moją siostrą. To takie dziwne, w życiu bym nie pomyślała, że mam rodzeństwo. 
- Mogę wejść? - zapytała.
- Tak pewnie. 
- No więc od czego by tu zacząć siostrzyczko... - powiedziała siadając na krześle stojącym przy łóżku.
- Może od początku? 



/O to koniec! Będzie się działo. Mam nadzieję, że już nie potraficie się doczekać kolejnego rozdziału.
Tylko jakoś słabiutko z komentarzami, nadrabiajcie, bo nam smutno :'(
Diana ♥ 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz